-Już nie długo - uśmiechnąłem się do chłopaków.
-Justin, nikt nie powinien zauważyć, że kogoś zabijamy, jasne? - zwrócił mi uwagę James. -Szukamy go, znajdziemy go, zabijemy go i ostrożnie się z nim rozporządzamy, w porządku ?
James znowu zachowywał się jak jakiś boss, co mnie strasznie wpienia. Nie był zbyt sprytnym i przebiegłym zabójcą, ale też był lekkomyślnym jak ja. Naturalnie on także już nie raz zabił człowieka, bez dwóch zdań.. tak jak każdy tutaj z chłopaków. Ale nikt nie zabijał w taki artystyczny sposób jak ja. Dla moich wrogów śmierć planuje już tydzień wcześniej, według mnie powinni umrzeć boleśnie. Ale taki dupek jak Dilario.. po prostu chciałem to już mieć za sobą. Moi wrogowie prowokowali mnie nawet wtedy, gdy wiedzieli, że nie mają szans na przeżycie. Zabawne, po prostu za późno zapłacili, mimo tego, że ich ostrzegaliśmy, a później jęczą i błagają, żeby ich oszczędzić. Nie. Ich wina. Kto obiecuje, ten obietnicy powinien dotrzymać.
Chłopcy otworzyli bagażnik i każdy wziął po broni. Nigdy nic nie wiadomo. Razem przeszliśmy na około domu i wspięliśmy się na płot. Nie chcieliśmy, żeby zbyt dużo ludzi nas widziało, a później siało panikę. Boże, jak ja nienawidzę takiego czegoś. Nienawidzę ludzi, którzy boją się mnie bez powodu. Chociaż. Nie, to jakiś głupi żart. Nie mieli żadnych uzasadnionych powodów do strachu, ale pewnie słyszeli od innych jak niebezpieczny jestem i jakie rzeczy jestem w stanie zrobić, ale gdyby tylko wiedzieli, że jestem 1000 razy gorszy niż im się wydaje. Zanim otworzyliśmy bramę do ogrodu stanąłem przed chłopakami i opowiedziałem plan na dzisiaj.
-A więc chłopcy, rozdzielamy się, jeden po drugim. W przeciwnym razie, wiemy co się stanie - zacząłem - Zostaniemy tutaj dopóki się dobrze nie rozdzielimy i nie znajdziemy Dilario. Żadnego imprezowania dopóki go nie znajdziemy. To jest jasne! Kiedy ktoś go znajdzie, dzwoni do reszty i opowiada o tym. Zrozumiano ? - Rozejrzałem się po twarzach chłopaków i nie znalazłem żadnego niezrozumienia - Wszystko jasne. Ja idę pierwszy, później czekacie dwie minuty i idzie następny - Moje poważne wypowiedzi zmieniły się w szeroki uśmiech gdy dodałem - Będziemy mieć dużo zabawy tej nocy - aż w końcu odwróciłem się i pomaszerowałem przez duży ogród.
Ponieważ byłem ubrany tylko na czarno, myślałem, że przynajmniej nie będę wyróżniał się w tłumie.Myślałem. Dlaczego do cholery wszyscy są poubierani na kolorowo? Czy ta impreza ma motyw przewodni "Flowerpower" czy o co tutaj chodziło? Podkreślam "niewidoczny". Upadłem i to bardzo. Znowu czułem na sobie te spojrzenia i słyszałem jak o mnie szepczą. Mierzyłem tych ludzi złym spojrzeniem, ale przynajmniej już nie usłyszałem żadnego szeptu. To zapewniło mnie, jak ludzie się mnie boją.Mam zaprzeczać? Z jednej strony to było denerwujące, ale z drugiej to pokazywało, że wykonywałem swoją pracę bardzo dobrze.
Wszedłem do domu i rozejrzałem się. Taniec pijanych ludzi z całego świata, a Ci którzy tu nie byli, pewnie zaraz się tu zjawią. Ponieważ każdy miał w ręku szklankę z alkoholem i pili go jak wodę. Byli też tacy co stali w rogu i nic nie robili, myśleli pewnie jak szybko się stąd wydostać. Prawdopodobnie byli zmuszeni przez przyjaciół żeby tutaj przyjść, żeby nie spędzić tego wieczoru samemu przed laptopem przy jakimś nudnym wyciskaczu łez. Wiele jednak przypierało się do ściany i lizali jak dzicy. Można było zobaczyć nie tylko całujących się dziewczyny i chłopaków, ale także lesbijki. Prawdopodobnie takie lesbijki na jedną noc. Żeby być w porządku. Wyglądało to nieźle. Zdecydowałem rozejrzeć się po piętrze, bo chłopacy pewnie obszukają parter. Rozejrzałem się za jakimś schodami prowadzącymi do góry i już po krótkim czasie przeszukałem wszystkie pokoje. Ale zamiast Dilario znalazłem pijane pary uprawiające seks, a nawet grupy, jakieś pierdolone orgie. Jak otworzyłem drzwi do ostatniego pokoju, kurwa znowu jakaś pieprząca się para, zirytowany postanowiłem przeszukać ostatnie piętro. Ale kogoś tam spotkałem, nie spodobało mi się to. Mam nadzieję, że mnie na zauważyła, dyskretnie skręciłem do sąsiedniego korytarza. No tak przecież nie mogło być tak niepozornie, bo usłyszałem ten obrzydliwy kobiecy głosik.
- Justin! to Ty? - pisnęła. Odwróciłem się, a przede mną stała Veronica. Żartobliwie wkurzony spojrzałem na nią i czekałem na jakąś reakcję. Zarzuciła swoje długie blond włosy do tyłu i przybiegła do mnie szybko mnie tuląc. Ale równie szybko mnie puściła, gdy zauważyła, że nie odwzajemniłem jej uścisku.
- Jak się masz? - znowu pisnęła. Boże, jak jej głos pieprzył moją głowę. W negatywnym znaczeniu. W rzeczywistości miała najbardziej irytujący głos, jaki kiedykolwiek słyszałem. Gdy zmierzyłem ją z góry do dołu, nie dało się zauważyć jak bardzo się skurwiła. Jak ona mogła mi się podobać? Teraz jak dla mnie jest zwykłą szumowiną. Miała na sobie bardzo krótką różową sukienkę, która ledwo zakrywała jej dupę. Nie sadze, że może sobie pozwolić na jakiś zły ruch w tej sukience. Oburzony rzuciłem okiem na kolejne milimetry jej nagiego ciała. Jej Make-up, zżerała mnie uśmiechem.
-Nie ma co narzekać, a u Ciebie? - zapytałem znudzony. Szczerze mówiąc 0 szacunku do tej kurwy i nie obchodziło mnie to czy, aż tak było to widać na zewnątrz. - U mnie też super. Co Ty właściwie tutaj robisz? - uśmiechnęła się do mnie. Boże, jak można być w tak dobrym humorze?
- Słuchaj Veronica. Miło Cię zobaczyć, ale mam coś do zrobienia. Może później się spotkamy, ale teraz mam coś lepszego do roboty niż być tutaj z Tobą.. - jeszcze raz spojrzałem na nią od góry do dołu przenikliwie - ..i marnować swój czas - Zanim się odwróciłem, obdarowałem ją ironicznym uśmiechem i opuściłem ją zakłopotaną. Szczerze to wstydzę się, że miałem kiedyś do czynienia z taką suką. Ale nie chce o tym myśleć zbyt długo, bo miałem do zrobienia ważną rzecz. Przeszukałem wiele pokoi, ale w żadnym z nich nie było Dilario. Zostało mi jeszcze kilka, na które miałem rzucić okiem. Jednak coś pchnęło mój pęcherz, potrzebowałem iść do łazienki. Jednak zanim dostałem taką szanse, usłyszałem krzyki dochodzące z pokoju obok.
______________________________
Przepraszam, że tak późno...
Justin chyba znalazł Alison, ale akcja! dkljskf
Bardzo słabo wam idzie komentowanie,smutno mi z tego powodu ;c
NA TWITTERZE POJAWILI SIĘ BOHATEROWIE, Follow?
JUSTIN: @JBBattlefieldPL
ALISON: @AlisonPL_
CARLA: @Carla_boomx
Są chętni na prowadzenie kont innych bohaterów ?
Serio nikt nie jest chętny ?!
Swietny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńŚwietne jest to tlumaczenie <3
OdpowiedzUsuńAhgdhsfghd to jest świetne niech Justin ją uratuje ! @HugForBiebs
OdpowiedzUsuńzascdvfgbhnjmnkvbgcdxseawdvfbn nvbhcgxz\.. osz ty w pyte ale będzie akcja O_________________O przecież on go tam zajebie a Al ? pewnie powróci troskliwy Jus w połączeniu z wyjebistą wściekłością.. NIE NO NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO !
OdpowiedzUsuńZajebisty ! Tylko szkoda że krótki :(
OdpowiedzUsuńALE BĘDZIE AKCJA !
zapraszam do mnie :) badhoran.blogspot.com
Świetny , szkoda tylko że taki krótki ;c
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !
Ojacie o.o
OdpowiedzUsuńBoże autorka już chyba krótszych rozdziałów pisać nie mogła.
OdpowiedzUsuńDaj kolejnyyy ... :*
OdpowiedzUsuńSuper , ale akcja ]Emm <3 <3
OdpowiedzUsuńKocham to ;* Możesz mnie Informować o rozdziałach? @EmilllyJones
OdpowiedzUsuńKocham <3 kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńpewnie obije mu ryj hahahaha
OdpowiedzUsuńkurdeeee nooo, on poszedłby szczać a nie ją ratować ? co to ma być noooo
OdpowiedzUsuńświetnie tłumaczysz :D