Alison
Justin dawał mi wskazówki, gdzie musiałam skręcać, ile jeszcze metrów jest do następnego wyjazdu i jak długo jeszcze, jednak mimo wszystko on nie chciał mi powiedzieć dokąd jedziemy. Jedyną rzeczą jaką wiedziałam było to, że już wyjechaliśmy z Los Angeles, a mianowicie byliśmy w Pasadenie. Często bywałam w Pasadenie, tutaj moi dziadkowie mieszkali na ładnym przedmieściu. Dla nich było tutaj perfekcyjnie. Ta cisza, za miastem Los Angeles, więc babcia miała dużo czasu, aby zająć się swoim ogrodem, a dziadek mógł zatroszczyć się swoim małym warsztatem. Hmm, muszę ich niedługo odwiedzić.
Jechaliśmy wzdłuż Colorado Boulevard, gdy Justin powiedział
-Zaraz tutaj na skrzyżowaniu skręć w lewo, za parę metrów jeszcze raz skręcisz w prawo i później jesteśmy już na miejscu.
-Tak, sir - Uśmiechnęłam się
-Dlaczego się uśmiechasz? - Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak on też lekko się uśmiechnął
-Jestem jakoś szczęśliwa - Tym razem to nie było kłamstwo. Wiedziałam, że będę kiedyś musiała powiedzieć Justinowi o tym liściku i innym gównie, ale w tym momencie nie miałam zamiaru tego konfrontować i wszczynać kłótnie, bo jedyne za czym w tym momencie się stęskniłam, było już nieaktualne.
Czułam jak Justin ze zmieszania marszczył brwi.
-A nie jesteś taka zazwyczaj? - Westchnęłam
-Nie, no tak, ale.. - Zamarłam na chwilę, bo naprawdę nie chciałam o tym myśleć w tej chwili.
Sygnalizacja zmieniła się na kolor czerwony, a ja nacisnęłam lekko hamulec, a auto zatrzymało się.
-Ale? - Usłyszałam pytanie Justina
-Przez długi okres czasu, nie byłam szczęśliwa - wymamrotałam. Chwileczkę, dlaczego mu to powiedziałam? Nie patrzyłam na niego, tylko na światła z nadzieją, że szybko zmienią się na kolor zielony.
-W takim razie upewnimy się, że to się więcej nie powtórzy - Usłyszałam poważny głos Justina. Zaśmiałam się. O, Justin..Ty czasami wszystko utrudniasz. |
-A to tak zaczyna się ta niespodzianka? - Zapytałam z uśmiechem i odważyłam się na niego spojrzeć.
Wzruszył ramionami i lekko uniósł swoją górą wargę.
-To jeszcze potrwa, to nie jest początek.
Z jakiegoś powodu to oświadczenie zaszło mi pod skórę, doprowadzając do tego, że moje policzki zaczerwieniły się.Dlaczego do diabła miałam takie dobre krążenie?
Światło ponownie zmieniło się na zielone, a ja docisnęłam pedał gazu, mimo to czułam przez całą podróż na sobie spokojny wzrok Justina.
-Co jest? - Czułam się dość speszona jego gapieniem się.
-Przez ten ciągły czerwony, znów dostałaś swoich naturalnych kolorów na twarzy - zażartował sobie. Oh nie, czy on zauważał to za każdym razem, gdy robiłam się czerwona?
-Byłaś poprzednio chorobliwie blada.
Przewróciłam oczami
-Kiedy mam skręcić?
-Widzisz ten czerwony szyld tam, gdzie pisze "La Fiesta" ? - Wskazał palcem na prawą stronę ulicy, a ja podążyłam za jego wzrokiem. Za kilkoma innymi sklepami rozpoznałam czerwony szyld, gdzie jasno zielonym kolorem było napisane "La Fiesta". Hm, jemy po meksykańsku?
Skinęłam na jego słowa i za kilka metrów włączyłam kierunkowskaz. Szkoda, że za chwilę będę musiała wysiąść z tego pięknego auta. Skręciłam na wjazd do restauracji i rozejrzałam się za jakimś miejscem parkingowym.
-Tam z tyłu - Justin wskazał palcem na wolne miejsce pod drzewami w cieniu.
To był też mój wybór. Rzuciłam bieg wsteczny i pod krytycznym okiem Justina, perfekcyjnie zaparkowałam auto.Dumna ze swojej pracy, wyłączyłam silnik i sięgnęłam po swoją torbę.
-Głodna? - zapytał Justin z uśmiechem, gdy chciałam wyjść z samochodu tak szybko jak to możliwe.
-Jak niedźwiedź - zachichotałam
Po tym jak wysiedliśmy, zauważyłam jak Justin stoi przed samochodem i podziwia moje umiejętności parkowania. Moja podświadomość poklepała mnie po ramieniu. Jak widać, Justin. Stałam z krzyżowanymi rękoma trochę za nim, kiedy odwrócił się od samochodu i spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Oh, co tym razem?
-Dlaczego tak dobrze potrafisz zaparkować samochód? - zapytał krytycznie. Najchętniej bym odpowiedziała 'Bo potrafię' . Ale wiedziałam, że ta odpowiedź go zezłości. Znałam wiele jego cech, ale jednocześnie nie wiedzieliśmy o sobie nic. Wzruszyłam ramionami.
-Ojciec Clary mnie nauczył
-Blondyny ? - zapytał i musiał stłumić śmiech. Blondyny? Zaśmiałam się
-Tak, Clara jest blondynką
Z uśmiechem znów spojrzał na swoje auto, później rozejrzał się, czemukolwiek, po całym parkingu i swój wzrok zatrzymał na mnie. Kiedy tak na mnie patrzył, pytałam się jak mogę teraz wyglądać w jego oczach. Skąd się wziął teraz ten pomysł?!
-Myślę, że dam Ci w przyszłości częściej parkować swoje auto. - powiedział podchodząc do mnie.
Oh, czyli będą jeszcze inne okazje? Uśmiechnęłam się
-Dziękuję za komplement
Justin podszedł do mnie bliżej kładąc swoją rękę na mojej dłoni splatając nasze palce i przyciągnął mnie do siebie bliżej. Potem poszedł i pociągnął mnie za sobą.
-Co ty ma być? - zaśmiałam się i spojrzałam w górę na niego
-Szacuję, że przechodzimy przez drzwi wejściowe - Próbował brzmieć poważnie, ale nie w pełni mu to wychodziło, widziałam jak jego usta drgnęły.Do czego Justin zdołał mnie już przyzwyczaić
Restauracja z wewnątrz wygląda obiecująco. Ściany pokryte są kamienną tapetą, albo to prawdziwe kamienie? Sufit nie jest nagi, lecz ozdobiony jest różnymi malunkami kwiatów i roślin, w każdym rogu. Brązowe żyrandole rozświetlają pomieszczenie, a nakryte stoły idealnie komponowały się z czarnymi skórzanymi fotelami. Jaka piękna restauracja. Nie 5 sekund później podszedł do nas młody, wysoki kelner. Jego śnieżnobiałe zęby od razu wpadały mi w oko, tylko dlatego, że posłał mi uśmiech. Nie mogłam zaprzeczyć, że był atrakcyjny. Był, naprawdę. Miał blond włosy, które łagodnie opadały na jego czoło i zielone oczy, w które się przyglądałam, gdy stał na przeciwko nas.
-Justin, co za niespodzianka. - Powiedział rozbawiony i zatrzymał swój wzrok na mnie. Uśmiechnął się do mnie mile, trochę zbyt mile. Najwyraźniej zauważył to Justin, bo jego ręka mocniej zacisnęła się wokół mojej dłoni. Spojrzałam na niego, był naprawdę spięty. Justin, on nie rozbiera mnie wzrokiem
-Ted - odpowiedział chłodno. Ted, a więc tak się nazywał - Poprowadź nas do naszego stolika.
Ted, który nosił jasne jeansy i niebieską koszulę spojrzał na niego wkurzony i widziałam, że najchętniej wywróciłby oczami. Musiałam stłumić w sobie chichot. Chłopie, wiem jak się czujesz. Ted przeprowadził nas przez całą restaurację i zdałam sobie sprawę, że sala nie była w ogóle taka pełna. Rozpoznałam zaledwie dwie kobiety, które siedziały przy stoliku sącząc swoje drinki. Trzy stoliki dalej siedzieli dziadkowie ze swoimi wnukami, tak mi się wydaje. Podobno bardzo rodzinna restauracja. Ted zatrzymał się przy końcu w rogu, przy stole nakrytym dla dwóch osób.Ted pociągnął krzesło do tyłu i spojrzał na mnie obiecująco. Chwileczkę, on nie musi pomagać mi usiąść. Nie mam z nim randki! Zanim Ted przeszył mnie na wylot wzrokiem puściłam rękę Justina i usiadłam spokojnie na krześle. Spojrzałam na Justina i wzruszyłam ramionami przepraszająco, gdy zauważyłam złość i wściekłość w jego oczach. Jego usta zamieniły się teraz w cienką kreskę, a jego kości policzkowe stały się teraz bardziej wydatniejsze niż zwykle. Prawdopodobnie dlatego, że spiął swoją szczękę.
-Myślę, że pani może zrobić to sama, Brown - Syknął przez zaciśnięte zęby. Gdyby wzrok mógłby zabijać, to Ted leżałby już 200 km pod ziemią. Ted wyraźnie rozbawiony postawił przed nami karty, gdy Justin zajął już miejsce. Kiedy spojrzałam na stół, mało mi szczęka nie opadła. Na stole stała kartka z napisem "Rezerwacja" , autentycznie. Co proszę? To nie może być prawda. Byłam z nim cały czas, nie wykonywał żadnego telefonu. Kiedy przeniosłam wzrok na niego by definitywnie wkurzony. Dlaczego on jest teraz na mnie zły?
-Co jest? - Mój głos brzmiał bardziej pewnie siebie niż się tego spodziewałam. On nie miał powodu, żeby być na mnie złym.
-Ten facet, praktycznie rozebrał Cię wzorkiem - Warknął. Co proszę? Musiałam zadusić w sobie śmiech.
-Ach, gadasz głupoty. Tylko Ci się wydaje - Ted traktował mnie normalnie. Ok, to z tym krzesłem było trochę zbyt uprzejme, ale to nie znaczy, że mu się podobam. Justin przechylił głowę na bok i spojrzał na mnie dziwnie.
-Nie zauważyłaś tego, prawda?
-O co Ci chodzi? - Czy on chciał mi coś powiedzieć? Wydał z siebie ciche westchnięcie.
-Wszyscy chłopacy mają bzika na twoim punkcie - Zaczął, a ja słuchałam go ze zmarszczonym czołem. - Alison, każdy chłopak ogląda się za Tobą na ulicy. Chłopacy ze szkoły potajemnie Cię ubóstwiają. Szaleją, gdy trzepoczesz rzęsami, gdy zarzucasz swoje długie włosy do tyłu, albo gdy przygryzasz swoją wargę. Każdy chce jak najlepiej wypaść w twoich oczach - Zrobił przerwę, a wyraz jego twarzy szybko się zmienił - Po prostu tak jak Ted teraz - splunął.
Patrzyłam na niego z otwartymi ustami, jedyne co wydobyło się z mojego gardła to lekkie westchnięcie. Czy on też uważał mnie za taką atrakcyjną? Jestem ładna w jego oczach? Byłam wzruszona i czułam jak robię się czerwona, musiałam się uśmiechnąć. Naturalnie, zauważyłam kilka spojrzeń chłopaków na mnie, ale Justin bezgranicznie przesadził. Pokręciłam głową
-To nie prawda - mruknęłam. - Jeśli chłopcy są na mnie tacy napaleni, to dlaczego nie rozmawiają ze mną? - Zaśmiał się cicho.
-Chcesz z którymś z nich zaczynać jakiś romans? - Pomyślałam. Nie, oczywiście że nie. Pokręciłam spokojnie głową, na co on się do mnie uśmiechnął
-Dlaczego jesteś tutaj? Ze mną? - Podparł głowę na swoich łokciach, czekając na odpowiedź ode mnie.
_______________________________
O cholera, kim jest Tom? Ciekawe co odpowie Alison.
Czy ktoś to jeszcze w ogóle czyta?